Witam w kolejnym felietonie. Dziś to już drugi – w istocie coś mnie natknęło. Chciałbym rozprawić się z teorią, a właściwie – tak będę to określał – mitem, według którego przedwczesny rozpad rządu Donalda Tuska jest tuż, tuż.
Słowo naczelnego to format felietonu. Wyraża opinię autora publikacji, nie zaś realne, eksperckie prognozy polityczne.
Postaram się – jak na portalu NewsPolityczny.pl mamy w zwyczaju – w zwięzłej formie wyjaśnić, dlaczego tak czarny scenariusz niemal na pewno się nie ziści. A przede wszystkim: dlaczego premier Donald Tusk po prostu nie mógłby sobie na to pozwolić.
Otóż Tusk to polityk wytrawny. Piszę to, choć od co najmniej dekady bardzo mi do niego daleko – jako potencjalnemu wyborcy przede wszystkim. Pamiętam poprzednie 8 lat Platformy i cóż… Nie uważam ich za dobre. Teraz polityczny gracz z Pomorza znów stoi na czele rządu, choć rzekomo koalicji groził rozpad już w pierwszym roku jej funkcjonowania.
Rozpad Koalicji 15 Października? IMO: prawie niemożliwe
Stawiam jednak dolary przeciwko orzechom, że obecna władza przetrwa do końca swojej kadencji, zatem do jesieni 2017 roku. Z kilku powodów. Po pierwsze: Tusk jest mistrzem w rozgrywaniu swoich koalicjantów, będących nierzadko – paradoksalnie – dla niego zagrożeniem. Będzie zatem wolał pójść na pozorne ustępstwa czy poświęcić któryś resort, aby tylko zatrzymać chwianie się w posadach „Koalicji 15 października”.
Pamiętacie, jak tuż przed wyborami Donald Tusk „wchłonął” Michała Kołodziejczaka? Tego najgłośniejszego, lidera Agrounii. Co teraz robi? Pełni podrzędne stanowisko w resorcie rolnictwa. No właśnie. Siedzi cicho, niczym mysz pod miotłą, a szef rządu ma o jeden kłopot mniej.
Ale do brzegu. Bo ostatni argument, który – w mojej opinii – nader wszystko będzie trzymał różnorodną koalicję przy życiu będzie to, że Donald Tusk – tak ceniony w Europie i w szeregach swojego ugrupowania – za wszelką cenę nie dopuści, by w jego politycznym CV znalazł się tak fatalny wpis. Bo przecież rozpad rządu to porażka jego lidera.
Ten człowiek umie zarządzać. I ludźmi, i państwem, i kryzysem. Reasumując: z politologicznego punktu widzenia przedwczesny upadek ekipy, w skład której wchodzą KO-PSL-PL2050-NL, musiałby być efektem totalnego politycznego kataklizmu.
A niech mi kto powie dlaczego miałby wygrać… Nawet fani PiSu go nie lubią
Nawrocki-mentzen…druga runda